Drodzy młodzi, dzień dobry!
Wreszcie się spotykamy! Dziękuję za to gorące powitanie! Dziękuję kardynałowi Dziwiszowi, biskupom, kapłanom, zakonnikom, seminarzystom i wszystkim, którzy wam towarzyszą. Dziękuję tym, którzy umożliwili naszą dzisiaj obecność w tym miejscu, którzy się zaangażowali, abyśmy mogli przeżywać to święto wiary. My dzisiaj przeżywamy wiarę!
W ojczystej ziemi św. Jana Pawła II chciałbym mu podziękować za to, że wymarzył i dał impuls do tych spotkań. Towarzyszy nam on z nieba, gdy widzimy wielu młodych ludzi z tak różnych narodów, kultur, języków, przybyłych jedynie z jednego powodu: aby świętować żywą obecność Jezusa pośród nas. Zrozumieliście? Świętować Jezusa, który żyje pośród nas!
A stwierdzenie, że on żyje oznacza chęć ponowienia naszego pragnienia pójścia za Nim, naszego pragnienia, by żyć żarliwie naśladowaniem Chrystusa. Czy jest jakaś lepsza okazja, by odnowić naszą przyjaźń z Jezusem, niż umocnienie przyjaźni między wami? Czy istnieje jakiś lepszy sposób umocnienia naszej przyjaźni z Jezusem, niż dzielenie jej z innymi? Czyż jest lepszy sposób, by doświadczyć radości Ewangelii niż chęć "zarażenia" Jego Dobrą Nowiną w wielu sytuacjach bolesnych i trudnych?
To Jezus nas zwołał na ten trzydziesty pierwszy Światowy Dzień Młodzieży; to Jezus nam mówi: "Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią". Błogosławieni są ci, którzy potrafią przebaczać, którzy potrafią mieć współczujące serce, którzy potrafią dać innym to, co w nich najlepszego. To co najlepszego, nie to, czego mają w nadmiarze.
Drodzy młodzi, w tych dniach Polska - ta szlachetna ziemia - przybiera się świątecznie; w tych dniach Polska chce być wiecznie młodym obliczem miłosierdzia. Na tej ziemi, wraz z wami, a także łącząc się z wieloma młodymi, którzy nie mogą być dziś tutaj, ale towarzyszą nam za pośrednictwem różnych środków przekazu, wszyscy razem uczynimy z tego dnia prawdziwe święto jubileuszowe w jubileuszowym roku miłosierdzia.
W ciągu lat mojego biskupstwa nauczyłem się jednego. Wiele się nauczyłem, ale o jednym chcę powiedzieć teraz: nie ma nic piękniejszego niż podziwianie pragnień, zaangażowania, pasji i energii, z jaką wielu młodych ludzi przeżywa swoje życie. To piękne. Skąd to piękno? Kiedy Jezus dotyka serca młodego mężczyzny, czy młodej dziewczyny, to są oni zdolni do naprawdę wielkich dzieł.
To budujące słyszeć, jak dzielą się swoimi marzeniami, swoim pytaniami oraz swoim pragnieniem, by przeciwstawiać się tym wszystkim, którzy mówią, że nic nie może się zmienić. Młodzi mają w sobie tę siłę, że temu potrafią się sprzeciwić. Ale niektórzy nie są tego pewni. Ja pytam, wy odpowiedzcie: możemy?
To dar z nieba, gdy możemy widzieć, jak wielu z was, z waszymi pytaniami, stara się zmieniać istniejący stan rzeczy. To wspaniałe, i raduje się moje serce, gdy widzę jak bardzo jesteście żywiołowi.
Kościół dziś na was patrzy. Powiem więcej - świat patrzy na was i chce się od was uczyć, aby odnowić swoją ufność w miłosierdzie ojca, który ma zawsze młode oblicze i nie przestaje nas zapraszać, abyśmy należeli do jego królestwa.
A to jest królestwo radości, szczęścia, które pozwala nam iść naprzód, zmieniać stan rzeczy. Zapytam jeszcze raz - czy rzeczy można zmienić? (Tłum odpowiada: Tak) Znając żarliwość z jaką podejmujecie misję, śmiem powiedzieć: miłosierdzie ma zawsze młode oblicze.
Serce miłosierne ma bowiem odwagę, by porzucić wygodę; serce miłosierne potrafi wychodzić na spotkanie innych, potrafi objąć wszystkich. Serce miłosierne potrafi być schronieniem dla tych, którzy nigdy nie mieli domu lub go stracili, potrafi stworzyć atmosferę domu i rodziny dla tych, którzy musieli emigrować, jest zdolne do czułości i współczucia. Serce miłosierne potrafi dzielić swój chleb z głodnym, serce miłosierne otwiera się, aby przyjmować uchodźców oraz imigrantów. Powiedzieć wraz z wami "miłosierdzie", to powiedzieć: szansa, przyszłość, zaangażowanie, zaufanie, otwartość, gościnność, współczucie, marzenia. Potraficie marzyć?
Kiedy serce jest otwarte, potrafi marzyć. Jest w nim miejsce dla pocieszenia dla tych, którzy cierpią. Jest w nim miejsce, aby usiąść obok tych, którzy nie mają pokoju w sercu. Albo brak im tego, co niezbędne, żeby przeżyć. Brak im tego, co najpiękniejsze - wiary. Miłosierdzie. Powiedzmy razem to słowo, razem, wszyscy: miłosierdzie
Chcę też wam wyznać coś innego, czego nauczyłem się przez te lata. Nie chcę nikogo obrazić.
Napełnia mnie bólem, gdy spotykam ludzi młodych, którzy zdają się być przedwczesnymi "emerytami". Młodzi, którzy w wieku 23-25 lat poszli na emeryturę - to mnie martwi. Martwi mnie, gdy widzę ludzi młodych, którzy "rzucili ręcznik" przed rozpoczęciem walki.
Którzy się poddali, nie rozpocząwszy nawet gry. Którzy idą ze smutną twarzą, jak gdyby ich życie nie miało żadnej wartości. Są to ludzie młodzi zasadniczo znudzeni... i nudni, którzy nudzą innych. I to mnie boli. To trudne, a zarazem jest dla nas wyzwaniem, kiedy ludzie młodzi porzucają swoje życie w poszukiwaniu "oszołomienia" czy też owego wrażenia, że żyją, wchodząc na mroczne drogi, które w końcu zmuszają do zapłaty... i to do zapłacenia wysokiej ceny.
Zastanawiające jest, gdy widzisz młodych, którzy tracą piękne lata swego życia i swoje siły na uganianiu się za sprzedawcami fałszywych iluzji (nie brak takich sprzedawców w mojej ojczyźnie, powiedzielibyśmy "sprzedawców dymu"), którzy okradają was z tego, co w was najlepsze. Jestem pewien, że nikogo takiego wśród was nie ma. Ale są młodzi emeryci, młodzi, którzy rzucają ręcznik przed meczem, młodzi, którzy przeżywają oszołomienie, fałszywe iluzje i kończy się to wszystko na niczym. Dlatego, drodzy przyjaciele, zgromadziliśmy się, aby pomóc sobie nawzajem, bo nie chcemy pozwolić, żeby okradziono nas z tego, co w nas najlepsze, nie chcemy pozwolić, żeby nas ograbiono z energii, radości, marzeń, dając w zamian fałszywe złudzenia.
Drodzy przyjaciele, pytam was: czy chcecie dla waszego życia tego wyobcowującego "oszołomienia", czy też chcecie poczuć moc, która sprawia, że czujecie się żywi, pełni? Wyobcowujące oszołomienie czy moc łaski? Jest jedna odpowiedź, by być spełnionymi, aby mieć odnowione siły: odpowiedź, której się nie sprzedaje, nie kupuje, nie jest to rzecz, nie jest to jakiś przedmiot, ale żywa osoba - która nazywa się Jezus Chrystus.
Pytam was - może kupicie Jezusa Chrystusa? Czy Jezus jest na sprzedaż w sklepach? Jezus jest darem ojca, naszego ojca. Powtórzymy: Jezus Chrystus jest darem!
Jezus Chrystus jest tym, który potrafi obdarzyć prawdziwą pasją życia, Jezus Chrystus jest tym, który nas prowadzi do tego, byśmy nie zadowalali się byle czym i dawali to, co w nas najlepsze; to Jezus Chrystus, stawia nam wyzwania, zachęca nas i pomaga nam, by powstawać za każdym razem, kiedy uważamy siebie za przegranych. To Jezus Chrystus pobudza nas do podniesienia wzroku i do wzniosłych marzeń.
Ktoś może powiedzieć - tak trudno mieć wzniosłe marzenia. Tak trudno zawsze iść pod górę. Ktoś może powiedzieć: ojcze, słaby jestem, upadam. Wysilam się, ale tak często upadam. Alpiniści, kiedy wspinają się, śpiewają piękną pieśń, która mówi: w sztuce wspinaczki to, co jest ważne, to nie upaść, lecz powstać z upadku. Jeśli jesteś słaby, jeśli upadniesz, spójrz w górę i zobaczysz wyciągniętą rękę Jezusa, mówiącego do ciebie: wstawaj, idziemy. Jeśli jeszcze raz upadniesz, to się powtórzy. I za każdym razem. Piotr zapytał Jezusa: ile razy? Siedemdziesiąt razy siedem. Ręka Jezusa jest zawsze wyciągnięta.
W Ewangelii słyszeliśmy, że Jezus, idąc do Jerozolimy, zatrzymał się w domu - w domu Marty, Marii i Łazarza - który go ugościł. Przechodząc, wchodzi do ich domu, aby z nimi przebywać; obie kobiety przyjmują tego, o którym wiedzą, że potrafi się wzruszyć.
Wiele zajęć sprawia, że jesteśmy jak Marta: aktywni, rozproszeni, zawsze w biegu tu i tam... ale często jesteśmy też jak Maria: w obliczu pięknego krajobrazu lub filmiku, jaki posłał nam na komórkę przyjaciel, zatrzymujemy się, by pomyśleć, by wsłuchać się. W tych dniach, Światowych Dniach Młodzieży, Jezus chce wejść do naszego domu; chce znaleźć się w sercu każdego z nas, zobaczy nasze niepokoje, nasze bieganie na wyścigi, jak Marta... i będzie czekał, aż wysłuchamy go jak Maria; aż pośród wszystkiego, co trzeba wykonać, będziemy mieli odwagę, żeby się jemu powierzyć. Będą to dni dla Jezusa poświęcone na słuchanie się nawzajem, aby go przyjąć w tych, z którymi dzielę dom, ulicę, grupę lub szkołę.
A ten, kto przyjmuje Jezusa, uczy się kochać jak Jezus.
Zatem pyta on, czy chcemy życia pełnego. I ja pytam w jego imieniu: czy chcecie pełnego życia? Zacznij od tego, byś pozwolił się wzruszyć! Ponieważ szczęście rodzi się i rozkwita w miłosierdziu: ono jest Jego odpowiedzią, zaproszeniem, wyzwaniem, Jego przygodą: miłosierdzie.
Miłosierdzie ma zawsze młode oblicze; podobnie jak oblicze Marii z Betanii, siedzącej u stóp Jezusa jako uczennica, która lubi Go słuchać, bo wie, że w tym jest pokój. Jak oblicze Maryi z Nazaretu, począwszy od Jej "tak" w przygodzie miłosierdzia, która będzie nazywana błogosławioną przez wszystkie pokolenia, nazywana przez nas wszystkich "Matką Miłosierdzia".
Zatem wszyscy prośmy teraz Pana: zaangażuj nas wszystkich w przygodę miłosierdzia! Zaangażuj nas w przygodę budowania mostów i burzenia murów (płotów i zasieków); zaangażuj nas w przygodę spieszenia z pomocą ubogiemu, temu, kto czuje się samotny i opuszczony, kto już nie odnajduje sensu swego życia.
Naucz nas, jak Marię z Betanii, słuchania tych, których nie rozumiemy, tych którzy pochodzą z innych kultur, innych narodów, a także tych, których się boimy, sądząc, że mogą nam wyrządzić zło. Spraw, abyśmy skierowali nasze spojrzenie, jak Maryja z Nazaretu podczas nawiedzenia Elżbiety, ku naszym seniorom, aby nauczyć się ich mądrości.
Pytam was, czy rozmawiacie z waszymi dziadkami? Oni mają mądrość życia i wzruszą wasze serca.
Panie, oto jesteśmy! Poślij nas, byśmy dzielili się Twoją miłością miłosierną. Chcemy ciebie przyjąć podczas tych Światowych Dni Młodzieży, chcemy potwierdzić, że życie jest pełne wówczas, gdy je przeżywamy wychodząc z miłosierdzia, że to jest ta najlepsza cząstka, której nigdy nie będziemy pozbawieni.